Stowarzyszenie Polskich Muzyków KościelnychStowarzyszenie Polskich Muzyków Kościelnych

Dokumenty Kościoła o muzyce

Czy konieczna jest weryfikacja polskich przekładów dokumentów Kościoła o muzyce?

Jedną z ważnych decyzji Konstytucji o św. Liturgii Soboru Watykańskiego II było pozwolenie na wprowadzenie do obrzędów języka narodowego. Nr 36. Konstytucji w paragrafie 1. w ten sposób werbalizuje decyzję Ojców Soboru: W obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe. Ale już paragraf 2. tego punktu wyjaśnia:Ponieważ jednak we Mszy świętej, przy sprawowaniu sakramentów i w innych częściach liturgii używanie języka ojczystego nierzadko może być bardzo pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca... Dalej w paragrafie 3. czytamy:...powzięcie decyzji o wprowadzeniu języka ojczystego i o jego zakresie należy do kompetentnej kościelnej władzy terytorialnej... Wreszcie paragraf 4. zaznacza: Przekład tekstu łacińskiego na język ojczysty przygotowany do użytku liturgicznego powinien być zatwierdzony przez wyżej wspomnianą kompetentną kościelną władzę terytorialną. W Polsce wszystkie procedury dotyczące wprowadzenia zakresu i formy języka narodowego w liturgii zostały pieczołowicie spełnione i zachowane. Mimo to nastąpiło duże niezrozumienie ducha nowych przepisów zarówno wśród duchowieństwa, jak i wiernych. Dlatego jeszcze dzisiaj spotykamy się ze zgoła nieuzasadnionym pytaniem: Czy wolno sprawować liturgię w języku łacińskim? Wielu bowiem jest przekonanych, iż nr 36. konstytucji Sacrosanctum Concilium nakazuje stosowanie języka narodowego i nie zdaje sobie sprawy, że jest to tylko pozwolenie. W praktyce jednak język łaciński został z liturgii usunięty, co – zwłaszcza jeśli chodzi o śpiewy – wyrządziło wielką szkodę tradycji i kulturze polskiej. Zostawmy jednak ten problem na inną okazję.

Zagadnienie, z którym pokrótce chcemy się zmierzyć, nie dotyczy zakresu języka narodowego, ale jego formy i terminologii. Okazuje się bowiem, że pewne określenia czy nawet całe zdania zostały z języka łacińskiego przetłumaczone na polski bądź w sposób dwuznaczny, bądź nawet błędny. Takie „fałszywe” sformułowania niosą za sobą, niestety, konsekwencje praktyczne, które mają swoje odbicie w codziennym duszpasterstwie. Dlatego warto raz jeszcze przyjrzeć się tekstom dokumentów w języku polskim i – jeśli istnieje taka możliwość – skorygować je, albo przynajmniej zwrócić uwagę na rażące błędy i je skomentować. W naszym przypadku chodzi o teksty związane z muzyką kościelną, która jako sztuka dynamiczna i do tego niewidzialna, w sposób niezasłużony cierpi najbardziej ze wszystkich sztuk zaangażowanych w piękno liturgii. A oto kilka przykładów.

Przypatrzmy się nr. 30. Konstytucji o św. Liturgii. W języku łacińskim brzmi on w następujący sposób: Ad actuosam participationem promovendam, populi acclamationes, responsiones, psalmodia, antiphonae, cantica, necnon actiones seu gestus et corporis habitus foveantur. Sacrum quoque silentium suo tempore servetur. Przekład zaś w języku polskim przybrał następującą postać: Celem wzmożenia czynnego uczestnictwa należy pobudzać wiernych do wykonywania aklamacji, odpowiedzi, psalmów, antyfon, pieśni, jak również czynności czy gestów oraz przybierania właściwej postawy ciała. W odpowiednim czasie należy zachować także pełne czci milczenie. Kluczowym terminem do zrozumienia ducha tego zalecenia są słowa actuosa participatio. Wydaje się, że prawodawca celowo użył wyrażenia actuosa, pragnąc podkreślić nie tyle czynne, ile raczej świadome, pełne i skuteczne uczestnictwo wiernych w liturgii, przed Soborem jakby w dużym stopniu zapomniane. Gdyby zaś chodziło o wyłącznie zewnętrzne uczestnictwo, to stosownym byłby temin participatio activa. A zatem właściwsze byłoby polskie tłumaczenie: Celem wzmożenia pełnego uczestnictwa wiernych. Zresztą dalszy ciąg tego punktu potwierdza nasze wątpliwości, gdyż nawołuje do zachowania pełnego czci milczenia, czyli do udziału bez jakichkolwiekgłośnych odpowiedzi, śpiewów, czy ruchów ciała. Oczywiście, milczenie ma także swój wymiar aktywny, jednakże nie w tym sensie, co uczestnictwo za pomocą głosu czy postawy ciała, chodzi bowiem o udział wewnętrzny. A więc participatio actuos  zakłada zarówno uczestnictwo zewnętrzne, jak i wewnętrzne. I właśnie dzięki takiemu rozumieniu wierni biorą udział w liturgii w sposób świadomy, pełny oraz skuteczny. Wyrażenie czynne uczestnictwo od samego początku zostało niewłaściwie zinterpretowane przez duszpasterzy. Niektórzy z nich w swojej gorliwości podjęli próby wprowadzanie tego zalecenia w sposób dosłowny, zapominając o udziale ducha. Skoro zaś wierni mają uczestniczyć czynnie, to należy im oddać do dyspozycji wszystkie możliwe części liturgii. Z tego wypływa wniosek, że nie potrzebne są już dotąd istniejące chóry kościelne, zespoły instrumentalne, soliści itp., bo nie liczy się słuchanie, a tylko osobiste zewnętrzne zaangażowanie. Zaczęła się więc likwidacja zespołów śpiewaczych i instrumentalnych, co doprowadziło do niemal powszechnej zapaści wyższej kultury muzycznej w kościołach. Ponieważ zaś natura nie uznaje próżni, w ich miejsce weszły inne zespoły wokalno-instrumentalne z mniej skomplikowaną muzyką i łatwiejszymi do obsługi instrumentami. Wyeliminowano organy na rzecz gitary, a dotychczasowe śpiewy zastąpiono nowymi, najczęściej lekkimi i łatwymi piosenkami. Tak rozumiana nowoczesność spowodowała, że „odnowiona muzyka”, czyli muzyka z gruntu popularna, popierana nośnym hasłem „racji duszpasterskich”, zajęła miejsce muzyki profesjonalnej. Dzięki temu rozpanoszyła się w naszych świątyniach modna i ciągle zmienna amatorszczyzna. Dziś, po 50 latach od ukazania się konstytucji Sacrosanctum Concilium, wielu duszpasterzy usiłuje przynajmniej w części powrócić do tradycyjnych śpiewów np. do chorału gregoriańskiego, co jednak nie jest rzeczą łatwą, gdyż wierni odwykli już od bardziej ambitnej muzyki.

Inny problem stwarza nieszczęśliwy przekład słowa canticum znajdujące w tym samym punkcie Konstytucji. Posłużono się najprostszym terminem: pieśń, choć w rzeczywistości wcale nie chodzi o formę pieśni. Muzykologia w sposób jasny definiuje pieśń jako utwór zwrotkowy przeznaczony do wspólnego użytku. Ograniczenie więc znaczenia canticum wyłącznie do pieśni jednoznacznie sugeruje zwrotkową formę tekstowo-muzyczną. Co więcej pod nazwą pieśń rozumie się w aktualnych księgach liturgicznych także teksty swobodne utworzone na wzór psalmów, ale nie będące psalmami i znajdujące się w innych częściach Pisma św. Starego i Nowego Testamentu. Dotychczas słusznie w nomenklaturze polskiej otrzymywały one nazwę kantyku. Obecnie oficjalne księgi posługują się terminempieśń w stosunku do tradycyjnie określanych kantyków. Mamy więc pieśń Izajasza, Mojżesza, pieśń wyjęta z listów św. Pawła  np. do Filipian), z listu do Hebrajczyków czyApokalipsy. Nawet dotychczasowe kantyki ewangeliczne otrzymały nazwę pieśni (Pieśń Zachariasza, Pieśń Maryi, Pieśń Symeona). W ten sposób powstało ogromne zamieszanie w dziedzinie śpiewu liturgicznego. Został bowiem zburzony ustalony od wieków porządek w nazewnictwie, który jest konsekwencją braku poczucia formy: tekstowej i muzycznej. Forma ta wymaga, by odnosić wzajemnie do siebie teksty budowane w jeden sposób. Dlatego odpowiednikiem psalmu jest kantyk, a hymnu – pieśń. Krzyżowanie pojęć: kantyk-pieśń lub hymn-psalm jest z gruntu błędne i prowadzi do powszechnego nieładu w dziedzinie śpiewu liturgicznego. Takie postępowanie można zaliczyć do nieświadomego wprawdzie, ale wyraźnego wpisywania się w nurt lewicowo-liberalnej filozofii, której cechą charakterystyczną jest m.in. zamazywanie jasności pojęć. Co gorsza, otwiera się drogę do sprowadzania wszystkich śpiewów wyłącznie do formy pieśni, uważając ją za kluczową postać śpiewu liturgicznego. Stąd niekiedy psalmy responsoryjne, czy nawet części stałe Mszy św. zastępuje się pieśniami. W ten sposób następuje prymitywizacja i jednocześnie protestantyzacja liturgii połączona z wykluczaniem z użytku innych wypracowanych przez tradycję form śpiewu np. psalmów, antyfon, responsoriów itp. Szkoda, że te istotne dla liturgii i muzyki zagadnienia nie zostały skonsultowane z muzykami i muzykologami jeszcze przed wydaniem oficjalnych ksiąg liturgicznych.

Ostatni z przykładów czerpiemy z Liturgii godzin. Wprowadzenie ogólne do tej księgi w n. 178, komentując wagę hymnów w liturgii, tak ją formułuje: Konferencje episkopatów mogą odpowiednio przystosować hymny łacińskie do właściwego języka narodowego, jak również wprowadzać inne jeszcze, nowe hymny, gdy liturgię odprawia się w języku żywym, pod warunkiem jednak, że odpowiadać będą danej Godzinie, okresowi lub świętu. Nie wolno jednak wprowadzać pieśni bezwartościowych pod względem artystycznym i niezgodnych z szacunkiem należnym liturgii. Polski przekład ostatniego zdania w pewnym stopniu odbiega od oryginału łacińskiego: Sedulo praeterea cavendum est, ne cantiuncule populares admittantur, quae nullum artis praetium prae se ferant neque Liturgiae dignitati sint vere consentaneae. Dlatego właściwszym byłoby tłumaczenie: Starannie należy się jednak wystrzegać, aby nie wprowadzać popularnych piosenek, które nie zawierają w sobie żadnej wartości artystycznej i zupełnie nie odpowiadają godności liturgii. Termin cantiuncula oddano w języku polskim nazwą pieśń, co nie odpowiada ani literze, ani duchowi tej części przytaczanego tekstu. Cantiunculum bowiem to nie pieśń, ale piosenka  lub piosneczka. Już zatem w samym zastosowanym w oryginale pojęciu mieści się określenie, które dyskwalifikuje dany utwór i z góry wyklucza go z użytku liturgicznego. Tego rozróżnienia w oficjalnym przekładzie polskim zabrakło. Nie znaczy to, oczywiście, że wszystkie pieśni znajdujące się w śpiewnikach kościelnych nadają się do użytku liturgicznego. Musi nastąpić ich bardzo surowa weryfikacja zarówno pod względem tekstów, jak i melodii.

Podaliśmy tylko kilka, zda się drobnych, niekonsekwencji tłumaczenia tekstów zamieszczonych w księgach liturgicznych. Takich przykładów we wszystkich oficjalnych dokumentach znajduje się o wiele więcej. Utrudniają one zrozumienie, a niekiedy wręcz wypaczają intencje prawodawcy, co – jak wyżej wykazano – przynosi często opłakane skutki trwające przez wiele lat.

Z tego względu warto zająć się ujawnieniem i – jeśli tylko jest to możliwe – naprawianiem popełnionych błędów. Wydaje się, że należy to do szczególnych zadań muzykologów i muzyków kościelnych.

Ks. Ireneusz Pawlak
Lublin

Do lektury prywatnej

Ta strona używa cookie i innych technologii. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.